Pasiecznych historii cz.2 – Zawiłe drogi wyborów
13 grudnia 2020Mjutimbir z kurkumą
2 sierpnia 2021Zaskakujące, że niegdyś dziadek wraz z chłopakami potrafili jeździć z Poznania pod Wronki, czy nawet niedaleko Gniezna (około 50km)! Wyruszali w sobotę wcześnie rano, aby przez cały dzień pracować na miejscu. Dziś ule wozimy przyczepką. Standardowo. Tak przynajmniej myślę, bo ze słyszenia wiem, że dziadek potrafił je wozić motorem!
To zawsze trudne, wymagające fizycznie zadanie i na szczęście nie zdarza się często. Raz na wiosnę, gdy z miejsca zimowania transportujemy je na pierwszy pożytek. Całą pasiekę wielkości około 100-120 uli w zależności od roku, dzielimy na dwie części. Jedna jedzie prosto na mający na dniach rozkwitnąć rzepak, druga zaś, już wcześniej, jest przygotowana na pożytek z sadów rodzinnych ogródków działkowych. W trakcie sezonu często przestawiamy je raz jeszcze. A późną jesienią wracają na zimowanie w pobliże domu rodzinnego.